Jaret
PostWysłany: Pon 20:34, 26 Lut 2007 
PostTemat postu:
Ostatnio pewna kobieta z którą miałem kontakt okłamywała ("dla jego dobra")swojego męża,który miał nowotwór z przerzutami.Za każdym razem kiedy poddawał sie operacji mówiła,że to jest wszystko, tylko nie rak,żeby nie stracił nadziei i sił w walce z chorobą.W końcu umarł...nie mając świadomości,że to jego ostatnie dni.Być może wiedząc,że pozostało mu niewiele, zacząłby szukać Boga.W pewnym etapie mojego zycia miałem świadomość,iż jest ze mną bardzo źle.Walczyłem o życie swoją wolą,ale w tej walce nie miałem sił.Pamiętam,że wtedy modliłem się do naszego Pana,aby dał mi jeszcze szansę.Czułem,że zawiodłem w swoim życiu nie tyle siebie,ale Jego, nie dbając o swoje zdrowie.Licząc na to,że jakoś to będzie,bo przecież jestem mocny i wszystko wytrzymam.Nie wiem co by było gdybym nie skulił sie przed Nim w pokorze.Nie chcę nawet wiedzieć.Wiem tylko jedno:Postanowiłem wtedy w jednej chwili oddać Mu moje życie,uczyć sie Jego i stawać się takim jak On.I pierwszą rzeczą jaką robię,to staram się nie okłamywać siebie...
Tirs_a
PostWysłany: Nie 17:22, 25 Lut 2007 
PostTemat postu:
Masz rację, Jaret...mnie natomiast boli, że kłamstwo stało się już tak powszechne, że ludzie zaczęli je dzielić na dobre i złe, pożyteczne i szkodliwe, a nawet uwierzyli, że kłamstwo może służyć dobru drugiego człowieka. Przecież kłamstwo zawsze pozostaje kłamstwem.
Jaret
PostWysłany: Nie 9:46, 25 Lut 2007 
PostTemat postu: Brzydzę się kłamstwem...
Pamiętam gdy babcia stale powtarzała bym nie kłamał,a przemógł się i nawet wtedy kiedy to jest bolesne dla mnie mówił prawdę.Przytaczam ze wspomnień chwile kiedy jako dziecko notorycznie kłamałem wymyślając różne historie,które nie miały miejsca,albo zapierałem się niedobrym uczynkom ,które były moim dziełem.Kiedyś przeholowałem.Chciałem wziąć od babci z portfela pieniądzę na gry komputerowe w salonie.Wziąć!!Raczej pasuje ukraść.W tym momencie kiedy sięgałem jej oczy spoczęły na moich dłoniach.Wielki wstyd i upokorzenie,które wtedy odczułem były tak dotkliwe,że później bałem się w ten sposób postępować.Mało tego,kiedy babcia chciała mi dać jakiekolwiek pieniądze czy to na na słodycze,czy coś innego w czasach kryzysu w latach 80 tych,długo się przed tym wzbraniałem.Nie chciałem nic od niej przyjmować.Czułem przed dłuższy czas,że ją skrzywdziłem,że nadużyłem jej zaufania.Stale mi powtarzała bym żył tak,aby inni przeze mnie nie cierpieli.Teraz po latach,kiedy babcia już nie żyje uświadomiłem sobie,że mam bojaźń przed naszym Panem,że czynienie tego co mnie jest niemiłe stało sie dla mnie obrzydliwością.Jak ważne jest wychowanie i środowisko,w którym człowiek dorasta.Tak niewiele potrzeba by przemówić komuś do rozsądku.Jednym zdaniem naruszyć sumienie,uwrażliwić je tak by było twoja ochroną na całe życie.Wzbudzić bojaźń przed złymi uczynkami,doświadczyć konsekwencji złego postepowania.Pan nasz niekiedy karcąc,doświadczając nasze życie daje nam szansę,nie tyle rehabilitacji w JEgo oczach,ale zrozumienia swego złego postępowania,które w mniejszym lub większym stopniu popycha do destrukcji duchowej czy fizycznej.Przestrzegajmy ustaw,przykazań Pana naszego, Boga wszechmogącego,bo to czyni nas w Jego oczach ludżmi sprawiedliwymi i prawymi.
Pozdrawiam

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group